Gdy upada kobieta, upada dom i cały świat.
Czytam właśnie książkę Stephena Greenblatta „Zwrot. Jak zaczął się renesans” nagrodzoną między innymi nagrodą Pulitzera. Książka jest arcyciekawa z wielu względów (o których napiszę szerzej już wkrótce), dzisiaj tylko jeden cytat – kamyczek do ogródka kobiecości, męskości, miłości, związków. Otóż autor cytuje świętego Bernardyna, XV-wiecznego włoskiego kaznodzieję, który daje wiernym nieprzyjemne ostrzeżenie: biada mężczyźnie, który nie ma żony! „Jeśli jest bogaty i cokolwiek posiada, wróble to zjedzą i myszy… Wiecie, jak wygląda jego łóżko? Leży w rowie, a kiedy rozkłada na łóżku prześcieradło, nigdy go już nie zdejmuje, aż jest porwane. A w izbie, w której się pożywia, na podłodze leżą skórki od melona, kości i liście sałaty… Wyciera deski do krojenia; pies je liże, więc on je myje, wiecie, jak żyje? Jak zwykłe zwierzę.”
Oto przestroga kaznodziei! Mężczyzna bez kobiety przypomina zwierzę. Najwyraźniej nie zna wyższych uczuć, piękna, miłości, troski – o siebie, o innych, o życie.
A oto cytat z „Pełni życia” Agnieszki Maciąg: „Jogini mówią, że kobieta ma aż szesnastokrotnie silniejszą intuicję niż mężczyzna. Mówią również, że jesteśmy fenomenem natury, za którym powinien podążać mężczyzna – powinien uczyć się od kobiety, służyć jej i ją chronić. Również wielka mądrość kabały uczy, że kobietom łatwiej jest rozwijać świadomość. Głosi ona, że kobieta jest ś w i a t ł e m, a mężczyzna może tylko m i e ć światło – właśnie dzięki kobiecie. Dlatego tak ważne są związki; służą dwojgu do wspólnego wzrostu. Dalajlama w jednym z wywiadów powiedział, że ma nadzieję, iż zasłuży na to, aby w przyszłym wcieleniu być kobietą.” A w innym miejscu książki: „Bez kobiety nawet najwspanialszy mężczyzna staje się bezradny. Gdy moja mama wyjeżdżała w delegację, pomimo największych starań taty w domu jakby… brakowało ś w i a t ł a.”
W wywiadzie z psychoterapeutką od uzależnień czytam, że gdy mężczyzna jest alkoholikiem, rodzina jakoś się trzyma – jest kobieta, jest dom, ciepłe jedzenie, codzienna zupa. Gdy jednak to kobieta jest uzależniona, wszystko się sypie – dom popada w ruinę, nikt nikogo nie karmi, nie przytula, nie pociesza, nie ma zupy. Życie obumiera.
Podobnych cytatów bez liku, co i rusz trafiam na nie w różnych książkach. Dziś rano znowu. W fascynującej „Filozofii życia” Anny Ciesielskiej (o której też niedługo napiszę) cytat z Ibsena: „Kobieta jest największą potęgą na ziemi, tylko ona może prowadzić mężczyznę tam, gdzie bóg mu być przeznaczył.”
Cóż! Nie raz pytałam kobiety, z którymi się przyjaźnię, kobiety z kręgu kobiet, te, z którymi życie spotyka mnie na sesjach coachingowych: czy czujesz swoje światło? Zdumienie. Niedowierzanie. Wątpliwości. Zaprzeczanie. Umniejszanie. Tak zwane wielkie oczy: „Co takiego? Światło?” „No może potencjał jest…” „Gdyby nie te stany depresyjne…” „Gdyby nie ta beznadziejna praca…”
Czasem troszkę przybliżenia: „Jestem na dobrej drodze…” „Może uda mi się jeszcze w tym życiu…” Z oburzeniem na egzaltację: „Nie jest źle, ale żeby od razu światło…, bez przesady!” Dramatycznie: „Kto do cholery docenia to światło?! Komu ono potrzebne?!” Karcąco: „Wiesz co, już przestań z tym światłem!”
Kiedy wreszcie uznamy, że tak, owszem, jesteśmy tym źródłem, o którym mówią nam od tysięcy lat – źródłem życia, kreacji, piękna. Każda z nas w głębi siebie to wie. Wiemy też, że przyjęcie tej prawdy zmieniłoby wszystko, dosłownie wszystko.