Nasz Dom Ziemia: Ziemia to my

Cywilizacja, w której żyjemy, nie może przetrwać; albo dokonamy zmian albo zginiemy. Dosłownie kilka kroków dzieli nas od upadku. Nie czekajmy na decyzje rządzących, na cudowne technologie, na to, że oni „coś postanowią”. To my mamy postanowić. Najpierw w naszych sercach.

Te dane są często publikowane, jednak nigdy nie dość przypomnienia: codziennie z powodu działalności człowieka znika z powierzchni Ziemi 137 gatunków zwierząt. Rocznie wycina się dwa miliony hektarów Puszczy Amazońskiej. Niemal o półtora miliarda ton rocznie powiększa się góra śmieci w krajach Unii Europejskiej. Co roku do mórz i oceanów trafia sześć milionów ton ropy naftowej, przez co zagrożone są wybrzeża, giną ptaki morskie, ryby, podwodne życie. Oceany stają się martwymi pustyniami, oddychamy coraz gorszym powietrzem, jemy zatrute jedzenie i zasypujemy siebie i świat górą śmieci.

Wiemy, że „czynienie sobie ziemi poddaną” rodzi agresję i pogardę, a stąd już krok do upadku, do katastrofy ekologicznej, tak jak już w historii nie raz bywało. Wiele cywilizacji, choćby Majów, Polinezyjczyków z Wyspy Wielkanocnej, Indian Anasazi, Khmerów, grenlandzkich Wikingów spotkał podobny los – upadły, gdy zakłócona została stabilność ekosystemu. Nadmierne eksploatowanie lokalnych ekosystemów stawało się początkiem końca społeczeństw, które już nigdy nie powróciły do życia. Wycinano i palono drzewa z zalesionych stoków i dolin. Dopuszczano do niszczenia łąk przez intensywną hodowlę bydła. Wybijano dziką zwierzynę. Pozwolono, by erozja zabrała najlepsze gleby. Dopuszczono do tego, by zwietrzała ziemia zamuliła strumienie, zbiorniki wodne, kanały i porty. W wielu przypadkach początkiem końca stawało się „zwykłe” wycinanie drzew. Upadek często poprzedzały wojny, głód, epidemie, nędza, niestabilność polityczna, co prowadziło do masowego wymarcia ludzi.

Dzieci szczodrej ziemi

Zaczyna się od katastrofy ekologicznej, potem już w mgnieniu oka znikają cywilizacje. Niszcząc przyrodę wyzwalamy proces samozniszczenia. (Pamiętam swoje zdumienie, gdy kilka lat temu dowiedziałam się, jak bezcenne są dzikie pszczoły: gdyby zginęły, pomarlibyśmy z głodu, technologie by nie pomogły.)

E.F. Schumacher w kultowej dziś książce z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku „Małe jest piękne” pisze, że niewiedza i chciwość raz po raz niszczyły urodzajne ziemie i prowadziły do upadku całe cywilizacje, a jednocześnie żaden system filozoficzny i religijny nie pomijał wartości i znaczenia „szczodrej ziemi”. Tam, gdzie podążano za naukami tych systemów kwitło nie tylko rolnictwo, także kultura, sztuka, i wszystkie obszary cywilizacji. I odwrotnie – tam, gdzie ludzie uznali, że nie „opłaca” im się dbałość o ziemię i działanie zgodne z prawami przyrody, tam choroba ziemi przenosiła się na całą cywilizację.

Wyzwanie, przed którym stoimy, to połączenie postępu technicznego z troską i dbałością o przyrodę; co do tej kwestii nie ma już wątpliwości. Jak to jednak zrobić?  Walczyć z zanieczyszczeniami, lepiej gospodarować zasobami ziemi? To nie wystarczy. Jak pisze dziś wielu ekspertów* przyczyną naszych nieszczęść jest choroba duszy; jeśli nie przebudzimy swoich serc, niewiele się zmieni. Potrzebujemy p o c z u ć, że jesteśmy jednością z całym życiem, dlatego wszystko, co robimy ziemi (i komukolwiek), robimy sobie.

Jestem ziemią, ogniem, wodą i powietrzem

Znany ekolog, doktor psychologii Ryś Kulik mówi o tym w ten sposób: „Przyroda pokazuje, że – czy tego chcemy, czy nie – cały czas jesteśmy jej częścią i tak naprawdę nigdy nie wyszliśmy z raju. W przyrodzie żywe organizmy przenikają się wzajemnie i wpisują się w mądrość nadrzędnej całości, w której poszczególne części nie są traktowane jako niezależne i oddzielone. W tym świecie jest niezwykły porządek i harmonia: śmierć i narodziny, zmienność, płynność, przemiana. Cykl za cyklem. Moje ciało jest najbliższą mi częścią przyrody. Łączy mnie z całym wszechświatem, bo składa się z tej samej materii, co gwiazdy, drzewa, rzeki, zwierzęta i kamienie. Mało tego – przez moje ciało nieustannie ta materia przepływa. To co jest chmurą, za chwilę będzie moimi łzami, krwią. To co jest promieniem słońca, będzie moim wewnętrznym ciepłem i energią. To co jest wiatrem, będzie moim oddechem, a gleba wkrótce zamieni się w moje tkanki. Ciało jest wynikiem procesów, które dokonywały się w naturze przez miliardy lat. To nie jest coś mi dane, obiekt, przedmiot. Jestem ciałem. Jestem naturą. Jestem wszystkim – ziemią, wodą, ogniem, powietrzem. Jestem cudownym kosmicznym przejawem życia. Jestem TYM. Gdy patrzę na płynącą rzekę, na chmury, leżę w trawie czy obserwuję ptaki, widzę samego siebie, swoje „większe ja”. Stąd rodzi się zaufanie – w stanie połączenia mogę pozwolić, aby ciało mnie prowadziło. Wtedy przekraczam dualizm, podział na ja i nie-ja, ja i świat. Właśnie to podzielenie sprawia, że czujemy się samotni, zalęknieni i zagrożeni. Zanieczyszczenia, które wypuszczamy w ziemię, wrócą do nas, staną się nami, naszymi płynami ustrojowymi. W mieście tego nie czujemy, bo jesteśmy oddzieleni od siebie, wycięci z kontekstu życia.”

Najdroższa Matko Ziemio

Abyśmy mogli chronić Ziemię, potrzebujemy p o c z u ć, że jest naszą Matką. Mistrz buddyjski Thich Nhat Hanh, nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla, autor ponad stu książek, tak o Niej pisze (cytuję za „Dzikim Życiem”, miesięcznikiem Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, poświęconym ochronie dzikiej przyrody i popularyzowaniu głębokiej ekologii, z maja 2013 roku): „Droga Matko, kłaniam się przed tobą w największym szacunku i ze świadomością, że jesteś we mnie, i że jestem częścią ciebie. Ty mnie zrodziłaś i dostarczasz wszystkiego, czego potrzebuję do rozwoju. Dałaś mi powietrze do oddychania, wodę do picia, pożywienie i lecznicze zioła, które uzdrawiają moje choroby. (…) Twoje piękno jest nieskończone. (…) Twoje dzieci są liczne; miliony gatunków, pomiędzy którymi są również ludzie. Wielu z nas zaślepionych przez chciwość, dumę oraz iluzję, nie potrafi rozpoznać w tobie Matki. Z tego powodu staliśmy się dla siebie przyczyną wielu cierpień, a także zniszczyliśmy twoje zdrowie i piękno. (…) Zawsze, gdy stajemy się chwiejni, kiedy gubimy się w zapomnieniu, smutku, nienawiści i rozpaczy, pojawia się w nas potrzeba dotykania ziemi. W ten sposób uspokajamy się, odzyskujemy radość i pewność. Ty jesteś naszym prawdziwym domem. Nie chcemy dłużej marzyć o Królestwie Niebieskim czy o Krainie Niezwykłego Szczęścia. (…) Ty dajesz i podtrzymujesz w nas życie. Pielęgnowanie świadomości, że zawsze jesteśmy w tobie, a ty w nas, przyczyni się do naszego wspólnego szczęścia, spokoju, zdrowia i siły. (…) Dlatego ślubujemy, że od teraz każdy nasz krok będzie rozważny. Będziemy w pełni świadomi tego, że stawiając nasze stopy na ziemi dotykamy ciebie i wchodzimy w relację z cudownością życia istniejącego dzięki tobie. Przejrzyste jezioro, zielona sosna, różowa chmura, pokryty śniegiem szczyt góry, pachnący las, biały żuraw, złoty jeleń… wszystkie te cudowne manifestacje życia są twoimi dziećmi, mówiącymi w wielu językach. (…) Wszystkie fizyczne manifestacje na twoim ciele, takie jak przepływająca chmura lub opadający liść, wystarczają nam do pojęcia, że naturą tego świata jest ciągła przemiana. Dzięki temu możemy docenić swoje życie i cieszyć się nim w pełni; bez lęku, bez martwienia się o istnienie i nieistnienie, posiadanie czy nieposiadanie, o powiększanie czy zmniejszanie, o bycie innym albo tym samym. (…) Droga Matko, wiemy, że współodczuwasz nasze cierpienie. Zawsze wtedy, gdy zwracamy się do ciebie o pomoc, ty odpowiadasz: „Tak, oczywiście… zawsze możecie liczyć na swoją Matkę, ale czy ona może liczyć na was…?” (…) Dzisiaj klękając przed tobą ze łzami płynącymi po twarzy, odpowiadamy ci współczująca, święta Matko: „Tak, możesz na nas liczyć.”

* Korzystałam z książek: Jean Dorst „Siła życia” i „Zanim zginie przyroda”; Jared Diamond „Upadek”; Philippe Saint Marc „Przyroda dla człowieka”; Geseko von Lupke „Dawna mądrość na nowe czasy”; Gregg Braden „Głęboka prawda. Ostatnia szansa ludzkości”; Ryś Kulik „Ziemia mój jedyny dom”, „Odkrywanie natury. Praktyka głębokiej ekologii.”

Przeczytaj także:
Ukorzenieni