Doskonałość absolutna

„To okropny film. Nie widziałem nic tak złego” – największy polski artysta recenzuje siebie.

Andrzej Wajda tak pisze o swoich filmach:
„Kanał” jest filmem najbardziej zmarnowanych możliwości. Dlatego bardzo go nie lubię. Ani jednego dobrego dialogu, ani jednej prawdziwej rozmowy.”
„Ziemia obiecana” – jednak nie. Dlaczego to takie impresyjne, rozlazłe, polskie, o wodnistych konturach, pretensjonalne w sumie (…) Niepotrzebnie wziąłem się za tę słabą powieść.”
„Już widzę, że nie ma to „Wesele” skrzydeł i nie wyrosną już. Wszystko jakieś karłowate, prawdziwe i zwyczajne, bez wielkości. Prowincjonalność żąda swego. Nie bije serce. I po cóż to było robić? (…) Straszny spadek po panu Wyspiańskim, prawdy ze szkolnego podręcznika. Cieszy kilka banałów politycznych.”
„Bramy raju” są okropnym filmem. Nie widziałem nic tak złego. Jest to dno, w które nikt nie zapuka od spodu (…) Nie ma ratunku i lepiej, żeby ta rzecz nigdy nie weszła na ekrany.”

To są cytaty z wydanych właśnie „Notesów 1942-2016” Andrzeja Wajdy, unikalnego zapisu ponad 70-letniego procesu twórczego artysty. Dostajemy czterotomową edycję – wybór z opracowanej cyfrowo wersji siedmiotomowej. Wojciech Kuczok nazwał „Notesy…” monumentem diarystycznym, fantastyczną inteligencką opowieścią o Polsce, od czasów okupacji po dziś. To także zapis setek niezrealizowanych projektów twórczych. Wajda mawiał, że trzeba bardzo dużo pracować, nieustannie tworzyć, aby została po nas jedna, dwie realizacje.

Dla mojego pokolenia Wajda jest artystą totalnym, arcymistrzem. Każdy jego film, spektakl teatralny przeżywaliśmy i omawialiśmy dziesiątki razy. A teraz przeglądając „Notesy…” tonę w zadziwieniu, że oceniał swoje filmy tak surowo i bezwzględnie.

Przecież Wajda to wciąż najbardziej utytułowany polski twórca. „Kanał” jest niekwestionowanym arcydziełem, laureatem nagrody specjalnej jury na festiwalu w Cannes. „Ziemia obiecana” otrzymała Wielką Nagrodę Lwy Gdańskie i została nominowana do Oscara, podobnie jak „Panny z wilka”. I dalej: Złota Palma w Cannes za „Człowieka z żelaza”. Cezar za najlepszą reżyserię „Dantona”. Srebrna Muszla za „Wesele” na festiwalu w San Sebastian.

I wreszcie laury za dorobek życia, całokształt twórczości: Złoty Lew w Wenecji i Oscar w 2000 roku.

Czytając zapiski Wajdy, przypomina mi się moja dawna rozmowa z Krzysztofem Zanussim. Był już uznanym w Polsce i świecie twórcą, gdy mówił, że gdy ma złożyć swój scenariusz w wytwórni filmowej nie śpi, nie je…, aż w końcu udręczony i zrezygnowany dochodzi do wniosku, że lepiej oddać coś marnego niż nie oddać wcale.

A my? Tworzymy, piszemy, malujemy, śpiewamy, komponujemy, koncertujemy, przemawiamy, nauczamy… I takie to wszystko – w naszym wydaniu – marne, nieudane, niekompletne, niepełne, zwyczajne, bez polotu, prawda?

Więc oprawię w złotą ramę kolejny nieudolny obraz, który właśnie namalowałam.

Bo przecież – być może – wcale nie należy do mnie.

Najwyraźniej należy do życia, które – jak widać – nic sobie nie robi z naszych ocen i osądów, poglądów i interpretacji, oporu i odrzucenia, po prostu tworzy poprzez nas. W jedyny doskonały sposób.