Słowa miłości: Coś lepszego niż „kocham cię”

– Błąd polega na tym, że zakładamy, iż wiemy lepiej, co jest dobre dla naszego partnera, i jak ma się zmienić. To jest brak pokory, traktowanie bliskiej osoby jak obiekt – mówi Ewa Panufnik, trenerka empatii

– Właśnie ruszył program, który nazwałaś Love Heroes – Bohaterowie Miłości, w którym znajdziemy kurs on-line, blog, warsztaty na temat budowania bliskości. Jego intencją jest…
– …żebyśmy odważyli się kochać. Bohater czy bohaterka miłości to ktoś, kto nie zawiesza swojego życia na bliskiej osobie, nie boi się wrażliwości swojej i innych, nie boi się kryzysów, nie ucieka. Potrafi słuchać, jest ciekawy uczuć i potrzeb kochanej osoby, chce zrozumieć jej świat. Umie też szczerze dzielić się sobą. Wybiera miłość prawdziwą, nie egotyczną.
– Kluczem jest empatia.
– Tak, świadomość, że wszystko co robimy i co robi nasz partner to próba zaspokojenia bardzo ważnych życiowych potrzeb, które są z gruntu dobre. Gdy to wiemy, będzie nam łatwiej nie oceniać tego, co przeżywamy, naszych uczuć, tęsknot czy lęków. Ocenianie, obwinianie, krytyka, nakazy, zakazy, żądania oddzielają od miłości; sprawiają, że bliska osoba broni się lub atakuje. Jest taka ciekawa koncepcja Marshalla Rosenberga, że tak naprawdę wszystko, co mówią do nas ludzie, dzieli się na dwie grupy: „proszę” i „dziękuję”. Jeśli ktoś mówi: „jesteś beznadziejna, bo nie posprzątałaś”, tak naprawdę prosi mnie o pomoc w zaspokojeniu swojej potrzeby porządku i czystości. A gdy mówi: „jesteś cudowna”, tym samym dziękuje, że pomogłam spełnić jakieś jego pragnienie.
– Jest taki słynny cytat Thich Nath Hanha: „Zrozumienie i miłość to jedno. Nie ma miłości bez zrozumienia. Gdy już kogoś zrozumiemy, nie możemy go nie kochać.”
– Wyobraźmy sobie, że bliska osoba mówi: „Nie spędzasz ze mną czasu!” Bardzo łatwo odnieść to do siebie i zacząć się bronić, by odeprzeć atak: „Ale przecież wczoraj spędziłem z tobą pół godziny!” Tak naprawdę to jest prośba, tylko inaczej, nieumiejętnie wyrażona: bliska osoba prosi, abyśmy zobaczyli jej potrzebę, zrozumieli, co dla niej ważne. Możemy zapytać: „Tęsknisz za tym, abym spędzał z tobą więcej czasu?” To jest zrozumienie. To jest miłość. Zamiast mówić „kocham cię” lepiej mówić o tym, jak bliska osoba na nas wpływa, jakie pozytywne uczucia w nas budzi, jakie potrzeby dzięki niej zaspokajamy. „Kocham cię” może być bardzo egoistyczne, bo wtedy mówimy tylko o sobie, i być może wcale nie widzimy, nie słyszymy i nie akceptujemy bliskiej osoby.
– Jak „kocham cię” mogłoby brzmieć w języku zrozumienia i miłości?
– „Gdy codziennie rano robisz mi kawę, czuję się naprawdę kochana. Czuję, że wiele dla ciebie znaczę.” „Uwielbiam to, że jesteś obok i że spędzamy razem życie.” „Gdy wczoraj położyłeś spać dzieci, bo widziałeś jak bardzo jestem zmęczona, czułam, że naprawdę troszczysz się o mnie.” „Podziwiam Cię za determinację, z jaką realizujesz swoje marzenia.” „Wierzę, że uda Ci się osiągnąć to, czego tak bardzo pragniesz.”„Inspiruje mnie sposób, w jaki słuchasz innych.” „Bardzo mi zależy, abyś czuła się szczęśliwa i chcę się do tego przyczyniać.” Dla mnie to właśnie jest język miłości. Myślę, że za rzadko w naszych związkach pojawia się wdzięczność, wyrażanie jej. Przyjmujemy, że wszystko, co dostajemy od partnera, partnerki należy nam się, bo przecież on, ona jest nasz, nasza. Przeżywamy szok, gdy bliska osoba chce odejść, bo nie może doczekać się słów uznania i docenienia.
– Wszystko zaczyna się jednak dużo wcześniej niż słowa. To intencja, z jaką podchodzimy do bliskiej osoby; czy z głębi serca pragniemy kontaktu i zrozumienia, czy raczej ukarania jej za to, co „nam zrobiła.”
– Wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni; na poziomie neurobiologii jesteśmy wyposażeni w tak zwane neurony lustrzane i naprawdę wyczuwamy, jaką intencję ma druga osoba. Jeśli partner mnie krytykuje, oskarża, narzeka, jest zirytowany, prawdopodobnie ja w pierwszym momencie także poczuję się zirytowana, winna i też będę miała ochotę trzasnąć drzwiami. Jeśli jednak moją intencją jest zrozumienie, że partner w ten sposób woła o to, by być ze mną w kontakcie, by czuć się kochany, wtedy mogę zareagować inaczej. W emocjach bliska osoba nie jest w stanie nas usłyszeć. Dopiero, gdy my ją usłyszymy, otwiera się przestrzeń na zrozumienie i miłość. Potrzebny jest moment zatrzymania się, ciepłej obecności. Jeśli bliska osoba w złości mówi: „Nie chcę się kłócić!”, możemy zapytać: „Chciałabyś więcej spokoju, zrozumienia?” To już jest empatia, ponieważ wspieramy ją w tym, aby lepiej zrozumiała siebie. Empatia buduje kontakt, połączenie. Tak naprawdę to jest troska o siebie, ponieważ okazując empatię czujemy więcej komfortu, otwartości i spokoju. To nie dotyczy tylko naszych związków z najbliższymi. Empatia sprawdza się we wszystkich relacjach. Kiedyś niefortunnie zaparkowałam samochód pod oknem restauracji. Wyszła kelnerka i zaczęła na mnie krzyczeć. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam: „Martwi się pani, że przechodzący ludzie nie będą widzieli, że to restauracja?” Rozluźniła się, uśmiechnęła i powiedziała pojednawczo: „A… niech pani zostanie.” Zobaczyłam, co jest dla niej ważne, i powiedziałam to. Ta drobna zmiana, zrozumienie zamiast ataku albo obrony, zmienia wszystko.
– Wiedza o potędze empatii jest coraz powszechniejsza, aczkolwiek nie do końca może być jasne, w jaki sposób to właśnie empatia, która jest zrozumieniem, zgodą, akceptacją, zmienia „wszystko.” Empatia nie naprawia, empatia przyjmuje.
– Boimy się, że gdy będziemy reagować empatycznie, ludzie zawieszą się na nas, wejdą nam na głowę i wykorzystają. Jest odwrotnie: ci którzy wiedzą, że w każdej chwili mogą dostać od nas empatię, mało jej potrzebują. Empatia to jest szansa na wyrażenie moich i twoich potrzeb, na bycie w kontakcie, na zrozumienie i przepływ miłości. Jeśli wygram twoim kosztem, nasza relacja ucierpi. Jeśli musisz poświecić swoje potrzeby, aby zaspokoić moje, wtedy ja tak naprawdę nie wygrywam.
– Kolejny lęk: skoro mam cię kochać bez warunków, rozumieć cię i wspierać, przyjąć takim jaki jesteś to znaczy, że nie mogę się z tobą rozstać. A to już pułapka, więzienie.
– Można tak pomyśleć. Boimy się, że gdy okażemy ciepło i zrozumienie, to niejako przyklepujemy to, co jest, a czego bardzo nie chcemy, i że tak już zostanie. Jest odwrotnie, empatia daje szansę na zmianę, ponieważ otwiera; dopiero wtedy, gdy okażemy zrozumienie, nasza prośba może zostać usłyszana i przyjęta. Empatia nie wyklucza jednak rozstania. Możemy kochać i rozumieć, a jednocześnie zadecydować o rozstaniu. Miałam partnera, którego próbowałam zmienić. Te żądania oczywiście dewastowały mnie psychicznie. W końcu zdałam sobie sprawę, że to nie działa. Że wszystko, co mogę zrobić (po okazaniu empatii i wyrażeniu próśb) to zgodzić się, że wiele moich potrzeb nie zostanie zaspokojonych. Mogę także uczciwie przyznać, że nie chcę się na to zgodzić. Dopóki cały czas miałam nadzieję, że on jednak się zmieni, byłam nieszczęśliwa i rozżalona. W momencie, w którym zaakceptowałam, że bardzo prawdopodobne, iż nic się nie zmieni, i że to nie jest przeciwko mnie, poczułam, że jestem wolna, mam wybór. Empatia dla obojga okazała się kluczowa w procesie rozumienia, że widocznie nie jesteśmy w stanie dać sobie tego, czego potrzebujemy w związku. I nie ma w tym niczyjej winy. Po prostu mamy inne drogi, inne życiowe cele. Błąd polega na tym, że zakładamy, iż wiemy lepiej, co jest dobre dla naszego partnera. Zaakceptowałam, że tak też przejawia się Istnienie – poprzez rozstanie i ból z tym związany.
Empatia to droga do prawdziwej bliskości. Dzięki niej możemy czuć się bezpiecznie, widziani, doceniani i kochani za to, jacy jesteśmy.

Ewa Panufnik jest trenerką empatii, 12 lat temu wraz z Lucyną Wieczorek stworzyły „Dojrzewalnię Róż” (otrzymały za ten projekt Kryształowe Zwierciadło). Pomysłodawczyni i współtwórczyni projektu Love Heroes oraz projektu Ambasadorzy Empatii.

Przeczytaj też:
Z sercem na dłoni
Afirmacje? Prezenty? Przytulanie? Wszystko, czego pragniesz! – rozmowa z Garym Chapmanem