– Pragnienia duszy to wrota do prawdziwego sukcesu i dobrych pieniędzy – mówi Barbara Ravensdale*
– Dusza pragnie pieniędzy?
– Dusza pragnie zrealizować swoją misję na ziemi. W holistycznym podejściu mojej mistrzyni, chrześcijańskiej mistyczki, świętej Hildegardy z Bingen, dusza, aby mogła się rozwijać, potrzebuje materii, ludzkiego ciała: realizuje się poprzez jego możliwości i działania. We Wszechświecie chodzi o rozwój, i o miłość.
– Dobre pieniądze przychodzą wraz z rozwojem i miłością?
– Oczywiście. Dusza zainteresowana jest harmonią, równowagą, czyli takim podejściem do materii, które nas nie niszczy, a buduje. Na tym polega nasze zadanie: nawiązać kontakt z duszą, usłyszeć ją, poczuć, nie bać się realizować tego, czego ona pragnie. To dusza prowadzi, ponieważ ma kosmiczną wiedzę i mądrość nieporównywalną z ludzkim umysłem. Jesteśmy tu po to, by za nią podążać, a jednocześnie dbać o ciało, respektując jego prawa i ciesząc się pobytem na ziemi. Dusza rozumie wartość życia tutaj, wybiera to.
– „Mamy wszystko na planecie Ziemia do tego, aby przeżyć życie w szczęściu” – to Hildegarda. „Wszystko”, a więc także pieniądze?
– Dobre pieniądze to nie są pieniądze pozyskane w niskich wibracjach ziemskiej materii – lęku i dominacji. Przecież znamy ludzi, którzy mają pieniądze i nie są zadowoleni. Dobre pieniądze przynoszą radość, a nie wewnętrzne spustoszenie. Są pieniądze, które są pustym paliwem i nie przekładają się na poczucie bezpieczeństwa. Są nieszczęściem dla człowieka. Rozwój świadomości służy temu, aby zorientować się, o jakie pieniądze nam chodzi. Jako duchowe istoty rozumiemy, że choćbyśmy zgromadzili miliardy, przychodzi taki moment, że trzeba będzie wszystko zostawić. Zabezpieczymy finansowo dzieci, ale wnuki roztrwonią to, co zgromadzimy.
– Są już badania na ten temat: jedno pokolenie gromadzi, drugie jeszcze trochę trzyma, a trzecie trwoni.
– Dobre pieniądze płyną z kreacji duszy: wiem, czego chcę, i z dyscypliną to realizuję. Wkładam w tę realizację całą swoją pasję, zaangażowanie i wysiłek. Wiem, że to wysiłek w dobrym kierunku. Zadowolona, pełna radości i miłości dusza wprowadza bardzo dużo światła do naszego DNA, stajemy się witalni, odprężeni, pełni energii. Im więcej światła w nas, tym szybciej i bez wysiłku manifestujemy to, co chcemy; wszystko nam sprzyja, żyjemy w przepływie. Nie dajemy się ponieść niskim wibracjom strachu, presji, wyścigu. Każdy z nas czuje, co go niszczy, a co buduje. Potrzebujemy zaufać sercu, ponieważ dusza realizuje się właśnie poprzez serce.
– Serce jest spokojne, wdzięczne i zachwycone.
– Tak, zachwyciłam się. Od tego się zaczęło. Przez wiele lat prowadziłam agencję nieruchomości. Kupowałam ziemie, a potem sprzedawałam je z zyskiem. Dobrze mi szło, ponieważ kocham ziemię, widzę jej piękno, czuję jej wibrowanie, życie, rośliny. W pewnym momencie pojechałam obejrzeć ziemię w Kazimierzowskim Parku Krajobrazowym. Cudo! To była miłość od pierwszego wejrzenia! Pola na południowym stoku oświetlone jesiennym popołudniowym różowo-pomarańczowym słońcem. Nie używane od lat budynki porośnięte pnączami spowite tą różową mgiełką. To była moja ziemia, wiedziałam, że już jej nie sprzedam, choćby oferowano mi górę pieniędzy. Ta decyzja zapadła we mnie w jednej chwili, w ułamku sekundy.
– Każdemu z nas takie chwile się zdarzają. Rzadko im ufamy.
– To mocne fizyczne odczucie, przyspieszone bicie serca, wewnętrzne poruszenie, ciepło, satysfakcja, ulga, odprężenie. Tak właśnie dusza daje znak. Obawy z głowy tracą znaczenie. Jednak, co dalej? Farmerem nie mogę być, bo mieszkam w mieście. Pomyślałam o ośrodku warsztatowym, służącym rozwojowi świadomości, z detoksami, z dietami oczyszczającymi ciało i umysł. Posty oszczędzają energię, która idzie na trawienie, wzmacniają klarowność umysłu, zbliżają do dialogu z duszą. Ośrodek nazwalam „Siódmy Las” i zaczęłam budowę… w środku pól. Musiałam zainwestować w drogę dojazdową, dobudować stację prądu, namówić zarząd gazownictwa, żeby dociągnięto gaz. Odwiedził mnie właściciel dużej firmy, zajmującej się nieruchomościami, pokręcił głową i mówi: „Trzeba mieć naprawdę mnóstwo odwagi, żeby w takim miejscu inwestować pieniądze, bo kto tu przyjedzie?”
– Moment próby.
– To pytanie zaniepokoiło moją głowę, ale serce pozostało spokojne. Takie momenty – a było ich mnóstwo – są opisane w baśniach. Droga do skarbu jest usłana niebezpieczeństwami: nie wolno oglądać się za siebie ani na boki, trzeba odważnie iść naprzód. Z boków wyskakują demony, potwory i smoki – własne zwątpienia i opinie ludzi, którym się nie udało. Jeśli zapomnimy, że idziemy po skarb albo przestraszymy się i zawrócimy, wydarza się nieszczęście.
Bajkowe trudy są po to, aby do skarbu doszedł ktoś, kto jest w stanie tym skarbem zarządzić. Sięgnąć po pieniądze to jedno. Ale co dalej z nimi zrobić? Łatwo jest ranić przy pomocy pieniędzy. Sztuką jest wykorzystać je do rozwoju i do radości. Kiedy pieniądze przychodzą bez procesu wewnętrznego wzrostu, ludzie wariują i tracą je. Ileż ja się naoglądałam pięknych domów, pałaców niemal, które miały być hotelami, ośrodkami szkoleniowymi, a nic się w nich nie dzieje, stoją puste i niszczeją.
– Wybudowałaś ośrodek sama, bez wsparcia mężczyzny, instytucji, rodziny czy przyjaciół. Sześć domów według własnego projektu, bajeczne miejsce. Trudno było uwierzyć, że ci się uda.
– Cały czas słuchałam duszy i robiłam wszystko, co mi kazała (śmieje się). Zaprojektowałam takie wnętrza, aby odpowiadały archetypom, jakie mamy w środku. Bajkowe meble z litego drewna, serwety, które ktoś wyhaftował, pościele z naturalnej bawełny, wykończone koronkami, ściany z gliny, drewniane podłogi, łazienki wyłożone kamykami, ręcznie robione narzuty, firanki, obrazki, nawiązujące do klimatu pokoi itd. itd. Chciałam, aby wszystko wewnątrz korespondowało z przepiękną naturą wokół. Zaprojektowałam ogród. Włożyłam w to przedsięwzięcie nadprzeciętny wysiłek. Proces tworzenia był ćwiczeniem duchowym. Trwał pięć lat, trzy lata czekałam na gości. Zainwestowałam wszystkie pieniądze. Myślałam, że skończę budować i odpocznę. Okazało się, że ostatni dzień budowy był ostatnim dniem wakacji. Trudy zaczęły się, gdy musiałam wymyślić, jak będzie działał ośrodek. Uświadomiłam sobie, że właściwie nic nie wiem na temat biznesu, który buduję. Osiem lat wstawałam codziennie rano i zagrzewałam się do wiary, że to, co robię, ma sens. Ta wiara nigdy mnie nie opuściła, mimo że wielokrotnie się myliłam. Pomyliłam się z terminem realizacji projektu. Zawierzałam nieodpowiednim ludziom. Musiałam przetrwać bez pieniędzy, z zatrudnioną już załogą, która polegała jedynie na mojej wierze, że warto trwać, czekać. Przez pierwsze lata przepływ finansowy był minimalny. Musiałam zgodzić się na radykalne obniżenie standardu życia. W zaprzyjaźnionym sklepie ekologicznym dostawałam w sobotę jedzenie, które nie było jeszcze przeterminowane, ale wiadomo było, że już nikt go nie kupi, bo przydatność do spożycia kończyła się następnego dnia. W tym czasie sama wychowywałam dwoje małych dzieci.
– Jak to przetrwałaś?
– Długo nie wydarzało się nic w realu, co mogłoby wzmacniać we mnie nadzieję, a jednak ona we mnie rosła. Pochodziła z wewnątrz mnie, z duszy. Jest siła w nas, która działa poza rozumem, a która daje życie. Nie ma żadnych powodów, żeby była, ale jest. Najwyraźniej, gdy wchodzimy w program optimum duszy, mamy wewnętrzne paliwo, aby sprostać wszystkim wyzwaniom i trudnościom. To są te cuda duchowe. Ale najpierw trzeba się zgodzić na utratę prestiżu. Prestiż na naszej planecie odnosi się do tego, gdzie człowiek mieszka, jaki ma samochód i gdzie jeździ na wakacje. Ja to wszystko straciłam. Nie miałam pieniędzy na remont mieszkania. Samochód mi się zdezelował. Przestałam jeździć na wakacje. Gdy postawisz na pragnienia duszy, interesują cię już tylko rozmowy ze środka, ważne, karmiące. Tematy prestiżu, czyli budowania wartości na zewnątrz siebie zaczynają nudzić, przeszkadzać. Głód niezaspokojonej duszy próbujemy uśpić mówieniem o palmach, drogich podróżach, samochodach, sukcesach zewnętrznych. Dla kogoś, kto czerpie z innego źródła, takie rozmowy nie mają sensu ani znaczenia. My chcemy pieniędzy nie dla pieniędzy, tylko dla poczucia radości, spokoju i bezpieczeństwa. Pieniądze są narzędziem do tego, żeby poczuć się wspaniale, bez ograniczeń: „świat należy do mnie, już nie muszę się niczego bać.” To są wartości, które można osiągnąć najpierw, a potem z tego powodu przychodzą pieniądze.
– Wyzwania, przeszkody prowadzą prosto do skarbu. I ty do tego skarbu doszłaś. Tylko dlaczego to tak długo trwa?
– Hildegarda pisze, że jeśli postępujemy w zgodzie z duszą, owoce naszych starań – komfortu, bezpieczeństwa, radości, pieniędzy – będziemy konsumować za życia. Te owoce nie przychodzą natychmiast, jednak dzięki temu wzmacniamy się, rozwijamy świadomość. Materia jest naszym wspaniałym nauczycielem. Nauczyciel cały czas stymuluje do wzrostu. Zdobywamy mnóstwo doświadczeń, uczymy się o życiu, o ludziach. Realizujemy swój potencjał. Nauczyciel jest wymagający, ale ma też poczucie humoru. W końcu siada z nami na herbatkę i jest naprawdę przyjemnie. Czujemy się rozgrzani od środka, czujemy, że rzeczywiście staliśmy się kimś innym, jesteśmy mocniejsi, mądrzejsi, pełniejsi. Wytwarza się taka jakość w nas, która nie jest już zależna od zwątpienia; coś, co można nazwać krzepą duchową. W ciele krąży zadowolenie, satysfakcja i spokój. Wstajemy rano radośni, mamy pomysły, mamy ochotę działać.
– Podobno w naszej duchowej podróży najbardziej brakuje wytrwałości i cierpliwości. Za szybko się zniechęcamy, za wcześnie rezygnujemy. Wolimy łatwe, szybkie pieniądze.
– Bufor czasowy jest właśnie tym, po co dusza schodzi na ziemię. Jest w tym sens. W procesie wewnętrznego wzrostu ofiara w nas przekształca się w twórcę. Codziennie do swojej kreacji możemy dodawać coś nowego. I cieszyć się, że cały czas tworzymy, zdobywamy doświadczenie, rozwijamy się. Kreowanie jest rozmową z duszą. I w końcu to ta rozmowa staje się najciekawsza. Najprzyjemniejsza okazuje się droga, nie osiągnięcie celu.
Rozwój świadomości to zdrowienie z wewnętrznych ran i zaciemnień. Zyskujemy dobre poczucie własnej wartości. Wiemy już, że należymy do wspaniałego Uniwersum. Zostaliśmy stworzeni z miłości. Jesteśmy wspaniałymi, wiecznymi istotami, które podróżują i doskonalą się. Odkrywamy radość istnienia. Zachwycamy się życiem. Świat zewnętrzny odpowiada na to. Spotykamy podobnych do siebie ludzi – wypełnionych radością, zachwytem, szacunkiem i miłością do siebie, do tego, co przeżyli, czego doświadczyli i co dokonali. Płynie strumień dobrych pieniędzy.
*Barbara Ravensdale, terapeuta duchowy, certyfikowana z duchowości hildegardiańskiej w Internationale Gesellschaft Hildegard von Bingen, semantyk (KUL). Pracuje autorską metodą Technologii Wielowymiarowej. Twórczyni ośrodka warsztatowego „Siódmy las” koło Kazimierza Dolnego (www.siodmylas.pl). Prowadzi terapie indywidualne i warsztaty w warszawskiej akademii rozwoju duchowego „Holistyczna.pl„. Komentuje rzeczywistość z duchowego punktu widzenia na blogu Happy Holistic.
Przeczytaj też: