Święty gniew ojców
To siła, której już nic i nikt nie zatrzyma
Jakiś czas temu rozmawiam z bliskim znajomym, ojcem dwóch dziewczynek – trzyletniej i pięcioletniej. Jesteśmy właśnie w apogeum globalnej akcji „Me too”, wstrząśnięci filmem braci Siekielskich „Tylko nie mów nikomu”. I ten mężczyzna patrzy mi prosto w oczy i mówi: „Gdyby coś takiego zdarzyło się którejś z nich… – tu patrzy z czułością na córki – zabiłbym… bez różnicy, czy to byłby ksiądz, nauczyciel czy sąsiad… zabiłbym…”
Mówi to poważnie, powoli cedząc słowa, prawie bez emocji, jak ktoś, kto dogłębnie przemyślał temat. Wstrzymuję oddech.
Dlaczego to wyznanie robi na mnie aż takie wrażenie? Przecież – do licha! – nie jestem za zabijaniem.
Otóż – jak to obserwuję – patriarchalna przemoc coraz częściej budzi słuszny gniew i sprzeciw już nie tylko kobiet i matek, ale także mężczyzn i ojców.
Gdy dorastałam – kilka dekad temu – tego typu oburzenie mężczyzn było nie do pomyślenia. Dochodziły mnie wtedy słuchy, że jakiś wujek, dziadek uwiódł nastoletnią siostrzenicę czy wnuczkę – i nikogo to specjalnie nie ruszało. Ot zdarzenie jak zdarzenie, w końcu nic się nie stało. Młoda, śliczna – nic dziwnego… Tak się wyzywająco ubiera… Pamiętam paraliżujący skurcz, gdy słuchałam żartów na ten temat.
Potem te śliczne uwiedzione dziewczynki popadały w najróżniejsze tarapaty, poprzedzone stanami lękowymi i depresyjnymi, a nierzadko aktami samookaleczania się. Wiele z nich popadło w alkoholizm i inne uzależnienia; jak to się wtedy mówiło „stoczyły się” albo młodo umierały z różnych przyczyn. Nikt nie wiązał tych faktów z nadużyciami seksualnymi.
Kilka dekad później czytaliśmy już katastrofalne doniesienia: najpierw o tym, że co najmniej dwie trzecie kobiet doświadczyło w dzieciństwie przemocy na tle seksualnym. Chociaż już wtedy podejrzewano, że te statystyki są mocno zaniżone. Po akcji „Me too” mówi się o co najmniej dziewięćdziesięciu procentach kobiet doświadczonych w ten sposób. Prawie wszystkie przez to przeszłyśmy, oczywiście w różnym nasileniu. Prawie wszystkie borykałyśmy się lub ciągle borykamy z tym ciemnym, destrukcyjnym zapisem w psychice.
Od dziesięcioleci mówimy o tym w środowiskach kobiecych. Jednak teraz coś radykalnie się zmieniło – zabrali głos mężczyźni. Słyszymy bezkompromisowego Wojciecha Smarzowskiego („Kler”) i braci Sekielskich („Tylko nie mów nikomu”). Patriarchalnej przemocy doznają nie tylko dziewczynki, także chłopcy; dzieci, ponieważ najłatwiej je oszukać, zdominować i skrzywdzić.
A więc nadszedł czas gniewu ojców. Wreszcie! To wiele zmienia. Słuszny, święty gniew kobiet i mężczyzn to siła, której już nic i nikt nie zatrzyma.