Archiwa tagu: muzyka

Połączeni

Fot. Wojtek Dobrogojski/rockmetal.pl – rockmetal.pl CC BY-SA 2.5

Jej droga jest wręcz archetypowa – rozkwit, upadek, mozolne, długotrwałe wychodzenie z destrukcyjnych stanów. Mrok, przez który przebija światło. Budzenie się do wolności.

Dla mojego pokolenia Edyta Bartosiewicz była artystką ważną – utalentowaną, wyrazistą i piękną. Charyzmatyczna dziewczyna z gitarą w latach 90. ubiegłego wieku odniosła gigantyczny sukces. Jej płyty sprzedawały się w setkach tysięcy egzemplarzy, mogła być międzynarodową gwiazdą, na to się zanosiło. Podpisała nawet stosowny kontrakt, wyjechała do Londynu i… straciła głos. Zamilkła na długi czas. A raczej – z konieczności zadbania o siebie – ograniczyła działalność. Wiedzieliśmy, że zmaga się z depresją, że jest w terapii. Długo to trwało. Rozpadł się zespół, z którym grała.

W 2022 roku wróciła na scenę solo actami, czyli muzycznym stand-upem. Jak trzydzieści lat temu stanęła przed publicznością z gitarą – sama. Zaśpiewała i opowiedziała o sobie, o swojej drodze  – szczerze, prosto.

„Solo act to niesamowita sytuacja, – mówi w rozmowie z Jarkiem Szubrychtem w Gazecie Wyborczej – rodzaj mojej rezurekcji.” Zapragnęła sprawdzić, ile jest warta jako artystka solo; czy ktoś w ogóle przyjdzie na taki koncert. Wiedziała, że nie jest wielką gitarzystką, nie jest też w najlepszej formie wokalnej, ale postanowiła o tym właśnie – o wychodzeniu z kryzysu, pokonywaniu słabości i lęku – otwarcie mówić. „Zrozumiałam, że nie jest ważne, jak zaśpiewam i zagram, że tu chodzi o coś innego – o niezwykłe połączenie między nami. Moja opowieść rezonuje z ludźmi, z ich historiami i przeżyciami. To wszystko wraca do mnie w formie niesamowitej energii, która mnie zasila i jeszcze bardziej otwiera. Coś ważnego dajemy sobie nawzajem.” Ten bezpośredni, a nawet intymny, pełen znaczenia kontakt z ludźmi, okazał się najlepszym z powrotów. Wykluwam się na nowo – mówi w wywiadach.

W klubie Jassminum w Warszawie przez półtora roku wykonała kilkanaście takich kameralnych solo actów. A potem przyszła propozycja koncertów z 50-osobową orkiestrą symfoniczną. Koncertuje więc z orkiestrą i solo – w Polsce i w Europie. Bilety wyprzedają się na długo przed koncertem.

Tak wiele się zmieniło. Widzi, jak bardzo była odcięta od swojego sukcesu w latach 90. Nie ceniła też swoich piosenek, które teraz śpiewa ze wzruszeniem. Muzyka okazała się nie celem samym w sobie, ale sposobem kontaktu ze sobą: stała się prawdziwą przyjemnością i spełnieniem. Celem nie jest już wydawanie kolejnych płyt, ale to, żeby dobrze czuć się ze sobą.

Najnowsza płyta „Ten moment” sprzedała się zaledwie w trzech tysiącach egzemplarzy. To nie porażka – zapewnia Edyta. To najważniejszy krążek. Nagrała go dla siebie i często odsłuchuje w całości.

Wierzy, że wszystko ma swój sens i znaczenie; sprawy układają się tak, jak powinny. Ludzie i sytuacje przychodzą wtedy, kiedy jesteśmy na nie gotowi. Dziś nawet wieloletnią utratę zdrowia postrzega jako dobrodziejstwo.

Jest pięknie, bo cieszy każda mała rzecz. Ma w sobie tyle spokoju, jak nigdy dotąd. Ciężar, napięcie i wysiłek, które odczuwała właściwie w każdym aspekcie życia wyparowały wraz z rodzącą się świadomością własnej wartości. Wystarczy lekkość w sercu, a cała frustracja, gniew i pretensje po prostu odchodzą.

Skończyła 60 lat, a czuje się lepiej niż 20 lat temu.

Pamiętam Edytę sprzed trzydziestu lat jako osobę upartą do granic możliwości, trudną w kontakcie, nie znoszącą sprzeciwu; my dziennikarze losowaliśmy, kto ma pójść do niej na wywiad. Dziś przyznaje, że w kontaktach z ludźmi była zbyt emocjonalna i niedojrzała. Podróż w głąb siebie okazała się tak długa i trudna, że w końcu straciła siły do walki i ciągłego stawiania na swoim. Czuła się już tak słaba, że zaczęła odpuszczać. Zrozumiała, że jej przekonania i wzorce postępowania nie tylko się nie sprawdzają, ale wręcz działają przeciwko niej.

To jest głęboko ludzka opowieść o naszej wrażliwości, delikatności i podatności na zranienie. A jednocześnie o siłach życia, które w nieprawdopodobnie potężny sposób kierują nas ku harmonii, prawdzie i miłości.

Ta jest nasza droga – pełna wyzwań, upadków, dojrzewania przez dziesięciolecia – ponieważ jesteśmy tacy sami, słabi i silni, bezbronni i odporni, śmiertelni i niezniszczalni.