Oto przyszłość: wspólnoty oparte na zrozumieniu i trosce. Czyż nie tego nade wszystko potrzebuje nasz chory świat, którego częścią przecież jesteśmy?
To się często zdarza – już mam coś napisać, coś od siebie, z trzewi, prawdziwie, a tu właśnie… już ktoś to napisał; użył „moich” sformułowań, sprecyzował niepokoje, postawił właściwe pytania.
Tym razem to dziennikarka Ewa Kaleta i socjolożka Elżbieta Korolczuk na łamach Gazety Wyborczej sprzed kilku dni. Fascynująca rozmowa o kobietach, feminizmie i wyzwaniach współczesności nosi tytuł „To nieodpowiedzialne, samolubne, źle wybrałaś!”
Kocham feminizm, a jednocześnie odkąd pamiętam niepokoi mnie, że tak niewiele znajduję w nim odniesień do macierzyństwa (choć sama nie jestem biologiczną mamą). My, kobiety, mamy pracować, zdobywać rynek, być nieustająco aktywne, sprawcze, przebijać szklany sufit, walczyć, rywalizować, wejść do gry, nie dać się, wygrywać. Trochę przesadzam, jednak wiele publikacji i postulatów jest formułowanych właśnie w tym duchu. Te przekazy nie zawsze wzmacniają, a wręcz przeciwnie: znam wiele kobiet, łącznie ze mną, które czytając i słysząc tego typu motywujące treści (na pewno płynące z dobrej woli), myślą: serio? do tego jestem stworzona? Ok… przemyślę to…, ale najpierw powącham ziemię, przesadzę kwiaty, wytrę dziecku nos, poczytam, zanotuję coś w dzienniku, w pamiętniku (coś, co nie może poczekać), ugotuję, porozmawiam z sąsiadką, zadzwonię do siostry.
Trudno się wychylać, bo przecież takie wątpliwości „to nieodpowiedzialne, samolubne”. No i „źle wybierasz”!
Dlatego chłonę słowa Elżbiety Korolczuk: „Ruch kobiecy za mało mówi o pozytywnych aspektach rodziny, o tym jak bardzo potrzebujemy intymności i prywatności. Nie mówi o tym, że rodzina może być źródłem szczęścia i spełnienia. Część kobiet nie odnajduje się w feminizmie, bo ma wrażenie, że negowałaby wartość rodziny i macierzyństwa. (…) Dla wielu kobiet rodzina to ostatni bastion obrony przed wszechwładnym rynkiem, obojętnym państwem i nieprzyjaznym światem. Feminizm powinien o tym głośno mówić.”
Czy to są konserwatywne wartości? Przecież „są takie nurty w feminizmie, które akcentują kobiece doświadczenie ciąży i połogu jako unikalną wartość i postulują bliskość z naturą i ze swoim ciałem” – przypomina socjolożka.
I dalej: „Utożsamianie kobiet z naturą i domem jest podstawą konserwatywnej ideologii, dlatego feminizm mocno krytykował wizję, że kobieta równa się natura, a mężczyzna to kultura. Ale czasy się zmieniły, żyjemy w kapitalistycznym koszmarze, gdzie liczy się tylko nasza produktywność, a na życie prywatne właściwie nie ma już czasu. (…) Współczesny feminizm w wersji neoliberalnej wypycha kobiety w stronę kariery i mówi: jesteś tego warta, realizuj się w pracy, zdobądź świat (…) Tylko że to droga otwarta dla niewielu kobiet, no i czy naprawdę chcemy spędzić życie w pracy? A co, jeśli chcemy zrezygnować z próby wspięcia się na szczyt? (…) Część kobiet, które łączą pracę zawodową i rodzinę, ma poczucie głębokiej frustracji. Czują, że osiągnęły to, co chciały osiągnąć, ale ogromnym kosztem. Gdy docieramy na szczyt, okazuje się, że to bardzo niepewne miejsce. (…) Okazuje się, że cała ta droga w różny sposób nas zraniła, za dużo trzeba było poświęcić.”
Elżbieta Korolczuk zwraca uwagę, że do opisywania właśnie takich doświadczeń brak nam języka, więc nie opowiadamy o nich. Masz przecież kobieto dobrze, siedź cicho, nie narzekaj!
No i jeszcze kwestia wyboru: przecież mamy wybór, możemy wybrać świadomie, czyli właściwie, i wybić się na niezależność. Czy na pewno? To feministyczne przekonanie także zostaje tu poddane w wątpliwość: „W dzisiejszym świecie fetyszyzujemy wybór, a feminizm w dużej mierze to podbija. Brak zniewolenia jest bezdyskusyjną wartością, ale co właściwie oznacza świadomy wybór? Czy zawsze można zważyć opcje i ustalić, jakie będą miały skutki?”
Są różne wersje feminizmu, i nurty takie jak ekofeminizm czy feminizm troski dają receptę na nowe czasy – przypomina socjolożka.
Potrzebujemy tych świeżych feministycznych treści. Tęsknią za nimi bliskie mi kobiety, tęsknię ja. Przyszłością jest feminizm prawdziwych wspólnot, opartych na zrozumieniu i trosce. Czyż nie tego nade wszystko potrzebuje nasz chory świat, którego częścią przecież jesteśmy?