Właśnie skończyłam czytać fantastyczną książkę Barbary Ravensdale „Terapia wielowymiarowa”, wydaną w Wydawnictwie Biały Wiatr . To jest rzecz o autorskiej metodzie pracy terapeutycznej, a czyta się jak powieść akcji; trudno się oderwać, zanim człowiek się zorientuje, jest trzecia nad ranem. Najkrócej mówiąc książka traktuje o tym, że jesteśmy istotami wielowymiarowymi, istniejemy w różnych światach, i że dostęp do tych światów w nas jest na wyciągnięcie ręki. Po prostu tam wchodzimy, czerpiemy wiedzę, inspirację, otuchę i miłość na naszą ziemską podróż. W różnych światach spotykamy różne istoty – elfy, krasnoludki, zwierzęta, wylegujemy się na rajskich łąkach, zajadamy malinami, tańczymy na balach w bajkowych zamkach, wąchamy kwiaty w bujnych ogrodach. W wyższych światach spotykamy istoty światła, duchową rodzinę. Barbara stworzyła tę metodę w oparciu o duchowe przekazy swojej Mentorki świętej Hildegardy z Bingen.
Książka jest napisana tak lekko i prosto, z takim poczuciem humoru, że w trakcie jej czytania musiałam sobie przypominać, że przecież traktuje o poważnych, duchowych wyzwaniach! Jednak tych wyzwań nie pomija – dużo tu o zwykłym, ludzkim życiu, wymaganiach, przed którymi stoimy decydując się na przygodę na „planecie Ziemia” (jak pisała Hildegarda).
Znam Basię od roku i chyba z nikim w tak krótkim czasie nie nawiązałam tak soczystej relacji. Każde wielogodzinne spotkanie mija nie wiadomo kiedy; wychodzimy z kawiarni (bo już inne sprawy się dobijają) i ciągle rozmawiamy, rozgrzane od środka, zainspirowane kolejnym wypowiedzianym zdaniem… O czym tak rozprawiamy? O rozwoju, miłości, wielowymiarach, o życiu i o śmierci, o ziemi i o niebie…, o naszej drodze. I tę książkę właśnie tak czytałam – oto siedzimy sobie w kawiarni, Basia opowiada, ja grzeję się od środka, podkreślam ołówkiem najważniejsze dla mnie zdania… i już chcę coś dopowiedzieć, skomentować, zapisuję więc w notesie, już niedługo się spotkamy…
To bezapelacyjnie mocna strona tej książki – a więc o duchowości można rozprawiać przy kawce, lekko, śmiejąc się z brzucha, poddając się przyjemnym, stale wzrastającym w nas wibracjom…
W lutym ubiegłego roku byłam na warsztatach w stworzonym przez Basię ośrodku warsztatowo-detoksowym Siódmy Las (w okolicach Kazimierza nad Wisłą). Przez kilka dni poddawałam się terapii wielowymiarowej. Trudno oddać słowami doświadczenie poruszenia, wdzięczności i ulgi ze spotkania z przewodnikami w kosmicznych światach. Po sesjach czułam się wzmocniona i zainspirowana.
W czerwcu pojechałam do Siódmego Lasu na warsztat malarski. Prowadziła malarka z Krakowa, fantastyczna Bernadeta Stępień. Po tygodniu przywiozłam dziesięć obrazów (pastele suche, tłuste i akwarela), mimo że nigdy wcześniej nie malowałam. W jaki sposób Berna wydobyła ze mnie ten potencjał, to tajemnica jej niespotykanego talentu nauczycielskiego. Siódmy Las jest przepięknym miejscem. Wille z bali, oszklone werandy, owocowe drzewa, rabaty pełne pachnących kwiatów, różowe róże pnące się po ścianach i zaglądające do okien.
Jesienią spotkałyśmy się z Basią na dwie rozmowy-wywiady: do „Zwierciadła” o dobrych pieniądzach oraz do „Sensu” o duchowości świętej Hildegardy i terapii wielowymiarowej. Zerknijcie proszę.
Kosmicznie się cieszę, że mogę mieć tak żywą, świeżą, kwitnącą relację z kimś tak twórczym, otwartym i wielowymiarowym jak Ty, Basiu!