„Dopóki”

Czytam czasem adresowane do kobiet teksty, które w co drugim zdaniu mają „dopóki”. „Dopóki nie staniesz się całością, twój związek z mężczyzną będzie jedynie namiastką relacji…” „Dopóki nie zrozumiesz i nie poznasz samej siebie, nie zdołasz zbudować bliskości…” „Dopóki nie spotkasz się ze sobą, nie ma co marzyć o miłości z kimś…” „Dopóki nie nauczysz się otwierać serce…” „Dopóki nie staniesz się szczęśliwa…” „Dopóki…”

Bogini!!! To „dopóki” jest takie opresyjne! Gdzie są te kobiety – te, które poznały siebie do końca, spotkały się ze sobą, stały się raz na zawsze szczęśliwe, mają totalnie otwarte serca…? A gdzie ruch życia w nas, nieustająca przemiana, wzrost, odkrycia… nie ma kresu tej głębi! „Dopóki” jest warunkowe, a przecież życie kocha bez warunków. „Dopóki” to przekaz: „coś jest z tobą nie tak… postaraj się…. może Ci się uda… może osiągniesz jakąś zadowalającą (kogo?) jakość…”

„Dopóki” jest ograniczone, zamknięte i statyczne, a przecież życie jest niewyobrażalnie przestrzenne, otwarte i dynamiczne. Przejawia się z chwili na chwilę, zmienia się, tańczy, eksploduje; jest zaskakujące, płynne. No i… nie ma nic do osiągnięcia, żadne „szczęście”, „spełnienie”, „poznanie” nie czeka za rogiem, ponieważ już tu jest, w tej chwili. Możemy być nieszczęśliwe i niespełnione, a jednocześnie niewyobrażalnie szczęśliwe! Zrozpaczone i spokojne w jednej chwili.

Dlatego… nie ma co czekać z relacjami, aż „pokocham siebie”. Po czym poznam, że już pokochałam, jeśli nie jestem w relacji. To w relacjach wydarza się życie. To w relacjach „wszystko widać”, dlatego są tak bezcenne. To w relacjach rozwijamy się, wzrastamy, tworzymy siebie na nowo i wszechświaty wokół nas.

Nieważne, jak jesteśmy poranione, ponieważ jest w nas bogini (ta wieczna, niezniszczalna głębia), która obejmuje akceptującymi i współczującymi ramionami wszystko, co jest. To dlatego w każdej chwili jesteśmy gotowe na relacje!

Miałam ostatnio sesję z piękną kobietą. I ona mówi: „Zakochał się we mnie taki jeden, ale ja nie mogę się zaangażować, ponieważ nie kocham siebie, długa droga przede mną…” Nie wytrzymałam: „Bierz chłopaka!” – mówię. I wytłumaczyłam jej wszystko, tak jak teraz tu piszę. Jej twarz się rozjaśniła, zaczęła się śmiać. „A więc… ze mną wszystko w porządku?” – zapytała na koniec. „Jak najbardziej” – mówię. „Z każdą z nas wszystko w porządku. Po prostu życie, którym jesteśmy, domaga się wzrostu, rozkwitu, kreacji, ekspansji. A zakochany chłopak jest żywym życiem, które chce się rozwijać poprzez ciebie, poprzez was. Jak długo – nie wiadomo. I teraz nie ma to znaczenia.” Uścisnęłyśmy się i pożegnałyśmy. „Biorę chłopaka” – zadeklarowała na odchodnym. Zaczną doskonałą, fascynująca podróż pełną wszystkiego, jak to w życiu, jak u każdej z nas.