Paulina

W tych opowieściach jest wszystko – mordęga, padanie na twarz, uniesienia, wglądy, szczęście i spokój. I złota nić biegnąca przez całość – „było warto, jest dobrze!”

Kocham Paulinę Młynarską – za jej mądrość, pokorę, poczucie humoru, odwagę. Przeczytałam, a raczej pochłonęłam, trzy z jej książek i już wiem, że przeczytam kolejne. Paulina o kobietach wie bardzo wiele. Wie o naszych uwikłaniach w miłosnych relacjach, o pułapkach, w które wpadamy nie kochając siebie i nie troszcząc się o siebie. Wiele wie o mężczyznach – cztery razy wychodziła za mąż i tyle samo razy się rozwodziła. Zna samotne macierzyństwo i walkę o przetrwanie. Zna współuzależnienie. Wie, co to znaczy wyjść z dysfunkcyjnej rodziny, a potem latami mierzyć się z depresją i słaniając się na nogach, stawiać się na spotkania z terapeutami. Opowiada o sobie bez znieczulenia.

Pokazuje, jak dbać o siebie, nie poddawać się i zwyciężać. Jak stać po swojej stronie. Na mocnych nogach. Mocno na ziemi.

Miała ciężko, intensywnie, a czasami bardzo niebezpiecznie. Dzisiaj podziwiam kobietę dojrzałą, która „zna życie”, jest niezależna finansowo i emocjonalnie. Godny podziwu zdrowy rozsądek i krytycyzm swobodnie i naturalnie łączy z pozytywnym nastawieniem. Fantastyczny, żywiołowy, wspierający kobiety feminizm z bezwzględną oceną naszego lenistwa pod hasłem „jakoś to będzie”. Angażuje się w sprawy kobiet, bo przecież wciąż żyjemy w świecie i w kraju, gdzie prawa kobiet są łamane bezwzględnie.

Budzi nas ze snu niemocy, martwoty i uzależnień. Jest NOWĄ KOBIETĄ. Wytycza drogę, przeciera szlaki. Jakie to szczęście, że nie wyemigrowała na dobre (dwa razy była na emigracji we Francji), że wróciła, że mamy ją tutaj w Polsce.

Paulina, nasze kobiece, narodowe dobro.

Paulina Młynarska „Jeszcze czego!” Prószyński i S-ka
Paulina Młynarska „Na błędach!” Prószyński i S-ka
Paulina Młynarska, Dotota Wellman „Kalendarzyk niemałżeński”, Znak