Miłość, czyli wszystko, czego potrzebujemy

Staję się sobą poprzez ciebie, poprzez to, że jesteś ze mną, patrzysz na mnie, słuchasz mnie.

Związki są dla nas ważne, najważniejsze. Ponad 90 procent ludzi u schyłku życia wspominając to co najlepsze, mówi o związkach, o miłości. Odchodząc z tego świata – jak pokazują badania, – żałujemy, że za mało kochaliśmy, a za dużo pracowaliśmy; że straciliśmy kontakt z przyjaciółmi; że nie chciało nam się dbać o najcenniejsze, czyli o więzi, więc przegapiliśmy, zatraciliśmy… i już za późno, już nic nie da się zrobić, zmienić, naprawić, bo nie można cofnąć czasu.

Z Alfriedem Länglem, austriackim psychoterapeutą, uczniem Viktora Frankla, twórcy analizy egzystencjalnej, spotkałam się kilka razy, prowadząc z nim wywiady i będąc uczestniczką jego szkoleń. Rozmawialiśmy o życiu, o obecności, o miłości. Centralnym założeniem analizy egzystencjalnej jest przekonanie, że istota ludzka dzięki własnej mocy może osiągnąć pełnię egzystencji i spełnienia. A co z miłością? Miłość jest w naszej mocy? – pytałam.

– Zastanówmy się, czym jest życie? – mówił. – Kiedy naprawdę żyję? Żyć to znaczy czuć, wzruszać się, doświadczać przywiązania, oddania. Czy pozwalam sobie na bliskość? Czy daję sobie na nią czas? Czas to nie pieniądz. Czas to życie. Najlepsze, najwspanialsze doświadczenia nie mają znaczenia, gdy nie mamy czasu. Bliskość porusza mnie wewnętrznie, a wtedy czuję, że żyję. Każde głębokie przeżycie przybliża do życia.

– Życie dla nikogo, dla niczego jest bezowocne. Potrzebujemy związków. Bycie sobą może nastąpić tylko w spotkaniu z drugą osobą: ktoś mnie widzi, otwieram się, staję się sobą poprzez ciebie, poprzez to, że jesteś ze mną, patrzysz na mnie, słuchasz mnie. Związek otwiera bardzo wiele możliwości, przede wszystkim jest szansą. Szansą na egzystencję. Dopiero, gdy kochamy, przestajemy wegetować, a zaczynamy żyć. Życie toczy się w związkach albo w ogóle się nie toczy.

Więcej o miłości – i o wolności w miłości w wywiadzie z Alfriedem Länglem.

Zdjęcie Pana Kutlumpasis z Pixabay