Dlaczego nawet na skraju przepaści, spowodowanej męskimi rządami, tak trudno uznać, że to my, kobiety, znamy tajemnicę przetrwania; że to my jesteśmy tą jakością, której mężczyźni szukają w badaniach naukowych, psychodelikach, a ostatnio w modnej sztuce mindfulness?
Jakiś czas temu czytałam w „Przekroju” rozmowę Tomasza Stawiszyńskiego z Michaelem Pollanem z Harvard University, autorem książki „How to Change Your Mind. New Science of Psychodelics”. Wywiad traktuje o „sensacyjnej aurze, która nie bez powodu towarzyszy publikacji książki”. Oto poważny pracownik naukowy jednego z najlepszych światowych uniwersytetów, autor wielu bestsellerowych książek, człowiek, którego tygodnik „Time” umieścił na liście stu najbardziej wpływowych ludzi na świecie, napisał pochwalną książkę o narkotykach (psychodelikach na czele z LSD), ujawniając, że w ramach researchu sam je kilkakrotnie zażył. Środki te wywołują poczucie unii z wszechświatem, wszechogarniającą miłość, rozpłynięcie się ego w świadomości przekraczającej indywidualność.
Wywiad rozpoczyna się od pytania: „Miłość jest najważniejsza?” Jeden z najbardziej wpływowych mężczyzn na świecie odpowiada z entuzjazmem: „Tak! Zdecydowanie! (…) Miłość jest najważniejsza. No bo cóż innego? Władza? Niektórzy jej pragną, ale tylko miłość naprawdę nadaje życiu sens”.
Żeby poczuć tę miłość, która jest najważniejsza, wpływowy mężczyzna zdobył się na zażycie LSD. Aby wzmocnić swój przekaz, w wywiadzie, powołuje się na badania naukowe innych wpływowych mężczyzn, głównie profesorów uniwersyteckich.
Ileż wysiłku, dyskusji, rozpraw, prac naukowych, jakie nakłady energii, żeby przekonać siebie (i chyba innych mężczyzn), że jednak jest coś takiego jak miłość, i do tego „jest najważniejsza”.
Już w tym momencie – od pierwszego pytania wywiadu – ogarnia mnie zdumienie i niedowierzanie. Jak to możliwe, że świat zachwyca się takim oto „wglądem” – że miłość jest najważniejsza? Że jesteśmy połączeni, współzależni; że jesteśmy tą cudowną, niezwykłą naturą, którą tak bezlitośnie niszczymy. Że bez miłości wszystko usycha, marnieje i umiera.
Cieszyć się, czy płakać?
Chyba jednak cieszyć, że wreszcie – wreszcie! – męska część świata za pomocą skomplikowanych badań naukowych (ile to kosztuje?) i substancji psychodelicznych odkrywa i ekscytuje się tą prostą prawdą, z którą my, kobiety, przychodzimy na ten świat. Mamy ją we krwi. Rodzimy dzieci, opiekujemy się starymi i umierającymi rodzicami, tworzymy więzi, wspólnoty, wiemy, co to miłość, troska, karmienie, współczucie, współodczuwanie, obecność, stwarzanie przestrzeni do wzrostu i rozkwitu, wytrwałość i cierpliwość, wreszcie – jaka moda na to słowo! – uważność; uważność na drugiego człowieka, zwierzę, roślinę, przyrodę, naturę, na wszystko.
Rozumiemy, kochamy i troszczymy się. Każda kobieta – każda! – bez tytułów, wpływów i dostępu do badań naukowych, a tym bardziej do psychodelików, wie, że miłość jest najważniejsza. Czy więc nie taniej i prościej byłoby słuchać kobiet, zaprosić je do życia publicznego, politycznego, biznesowego i korzystać z ich najgłębszej, bo płynącej z serca czuciowiedzy, z ich mądrości i miłości?
Dlaczego to nie może się wydarzyć? Dlaczego nawet na skraju przepaści, spowodowanej męskimi rządami, tak trudno uznać, że to my, kobiety, znamy tajemnicę przetrwania; że to my jesteśmy tą jakością, której mężczyźni szukają w badaniach naukowych, psychodelikach, a ostatnio w modnej sztuce mindfulness?
Po prostu zapytajcie kobiety
Za każdym razem, gdy czytam o takich epokowych odkryciach, mam ochotę wystosować odezwę do władców tego świata: „Dajcie już spokój z tymi badaniami, z tym marnotrawstwem energii i środków! Jest prostsza droga: słuchajcie kobiet, bo one od zawsze wiedzą, że miłość jest najważniejsza. Dostaliście ją od kobiet, bo gdybyście nie dostali, nie przetrwalibyście, a teraz nie moglibyście robić swoich karier naukowych i finansowych.
To miłość kobiet dała wam życie i siłę. Więc zaproście kobiety, pytajcie, słuchajcie, uczcie się, dajcie się oświecić. Zaproście kobiety do współtworzenia, do prowadzenia firm, katedr naukowych, wszelkich instytucji.
Pokłońcie się kobietom. Skoro już wiecie, że miłość jest najważniejsza, zgódźcie się, aby to miłość właśnie była najwyżej opłacana w naszym świecie. Aby najwięcej zarabiały kobiety, które prowadzą dom, pielęgniarki, opiekunki, nauczycielki, wszystkie kobiety, które z miłością opiekują się życiem. Skoro wasze niezawodne badania naukowe prowadzą was do takich odkryć – przekujcie je na czyny, śmiało! Archetypowa męskość to działanie, sprawczość, ale także – przede wszystkim! – ochrona życia. Najwyższy czas na kolejny krok.”