Płacz matki

W lutowym „Zwierciadle” list Czytelniczki po moim temacie miesiąca o mocy kobiet, kobiecych kręgów, grup; kobiecej solidarności i lojalności. W tym liście takie oto poruszające zdanie: „Żeby matka mogła usłyszeć płacz dziecka, ktoś musi usłyszeć płacz matki”.

Kto ma usłyszeć płacz matki? Gdzie są miejsca, w których matka może płakać do woli, rozumiana i otoczona troską i miłością. Ból to nieodłączna część życia, cierpienie jest wtedy, gdy jesteśmy w bólu sami. Madonna na gali Billboard Women of Music, odbierając nagrodę dla najbardziej wpływowej kobiety w świecie muzyki, powiedziała: „Poszukajcie silnych kobiet, aby się z nimi zaprzyjaźnić, stanąć po ich stronie, uczyć się od nich, inspirować się nimi, wspierać się, dać się oświecić”.

Silne, mądre kobiety „siedzą w Źródle” (jak mawiamy na spotkaniach w kobiecych grupach) i poza tym, że inspirują, wspierają i stoją po naszej stronie, nie boją się żadnego bólu, rozpaczy i łez. Nie boją się niczego. Płakać DO kobiet to jak stanąć pod ożywczym dzikim wodospadem. To jak rozpuścić w sobie kamień, zmyć grudki ziemi z nóg po wyczerpującej podróży. Nie raz szlochałam (i szlocham) wtulona w ciepłe, miękkie kobiece piersi lub brzuch. Nie raz przyjmowałam (i przyjmuję) szloch zrozpaczonych i opadłych z sił kobiet. Matek.

Wszystkie bywamy matkami – dzieci, ale też projektów, twórczości, relacji. Matkujemy – opiekujemy się, chronimy, kochamy, a potem opadamy z sił i potrzebujemy się na kimś oprzeć, wyżalić, pojęczeć. To wszystko – płacz, żalenie się, jęczenie – jest najbardziej ozdrowieńczym procesem, jaki można sobie wyobrazić. Nieskończona ilość badań opisanych w tysiącach książek przynosi wciąż te same odkrycia: troskliwa, kochająca obecność, „świadkowanie” temu, co przeżywamy i czego doświadczamy, to nieustannie decydujący czynnik wzmacniający nasz system odpornościowy, witalność i krzepę duchową.

Kochana Kobieto! Czy masz takie miejsce? Czy masz kobiety, z którymi możesz płakać do woli; pokazać, że jesteś zmęczona do szpiku kości; pozwolić, aby spłynął ci makijaż i nic sobie z tego nie robić; wycierać nos i twarz w dziesiątki chusteczek. Czy masz kobiety, w obecności których możesz swobodnie łkać, wyć, trząść się i „stracić godność”. Rozpaść się na kawałki. Przez jakiś czas – niezbędny, aby dojść do siebie – stracić nad sobą panowanie. Położyć się i odpocząć. Odpocząć za wszystkie czasy.

Czy znajdujesz czułe ręce, które pogłaszczą cię wtedy po głowie? Cierpliwe serca, które pomieszczą wszystko, co się z tobą i w tobie dzieje? Czy masz przy sobie kobiety, które będą trwały przy tobie wiedząc, że wszystko z tobą porządku; że wszystko w porządku z nami wszystkimi.