Ja ci zrobię lody!

Psychoterapeuta Jacek Masłowski w rozmowie ze mną (Bez wysiłku. Rozmowa z Jackiem Masłowskim) zaapelował, abyśmy przestały przeszkadzać mężczyznom w odbudowywaniu ich męskości, przestały ich kontrolować i naprawiać. „Im bardziej chcecie coś zrobić, tym gorzej to wychodzi – mówił. – Dam przykład. Moja żona za chwilę idzie do szpitala rodzić, zostajemy z dzieciakami w domu. Dziewięć na dziesięć kobiet w takiej sytuacji ugotuje jedzenie, poodkurza, posprząta, przygotuje dzieciom ubranka, zrobi rozpiskę, co on ma robić i w jakiej kolejności. Dlaczego to robisz? „Wspieram go”. Nie, nie wspierasz. Uczysz go, że on właściwie nic nie musi robić. Idź spokojnie do szpitala, zajmij się rodzeniem dziecka, a nie tym, co dzieje się w domu. Fundamentalną męską potrzebą w związku jest bycie docenionym, uznanym przez kobietę: widzę w tobie mądrość, ufam ci.”

Tydzień temu wróciłam z wypoczynku w górach. W Piwnicznej-Zdroju na turnusie regeneracji organizmu co krok obserwowałam takie oto sytuacje. Popijamy wodę Piwniczankę w Pijalni Zdrojowej, przy zsuniętych stolikach kilkoro kuracjuszy, w tym dwa małżeństwa plus pies. Jedna z kobiet mówi do męża: „Kasłałeś wczoraj! Czemu ty kaszlesz?!” On niepewnie: „Nie kaszlę…” Ona: „Mówię ci, że kaszlesz!” Wskazuje na kijki i plecak oparte o ścianę: „Tylko pamiętaj, żebyś nie zapomniał zabrać!” Mężczyzna milczy, krzyżuje ręce na piersiach, nadąsana mina skarconego chłopca. Towarzystwo spuszcza wzrok, ktoś zaczyna coś nerwowo opowiadać, ktoś wychodzi do toalety.

Druga kobieta z pary małżeńskiej nachyla się do ucha mężczyzny: „Zamówiłam lody z malinami…” Kelnerka przynosi lody. Kobieta zanurza łyżeczkę w deserze, próbuje. Z dezaprobatą: „Co to za lody są?! Ja ci w domu zrobię lody!” On milczy, pilnuje psa. Wylewa psu wodę z butelki do miseczki. Ona zniecierpliwiona: „Nie dawaj mu więcej, niech wypije to, co jest!” Za chwilę: „Nalej wody do butelki!” „Usiądź!” „Zjedz wreszcie!” „Wstań!” „Zdejmij czapkę!” „Wyjdź z psem, bo się denerwuje!” „Załóż czapkę, bo cię zawieje!”

Następny dzień na górze Piwowarówka. Inna para koncentruje na sobie uwagę grupy. Ona: „Nie siadaj pod parasolem! Tutaj usiądź, opalisz się trochę!” On zrezygnowany kiwa głową. Za chwilę znowu ona: „Jesteś głodny? Wejdź do środka i coś zamów. I pamiętaj, że jutro musimy nadać tę przesyłkę… I zadzwonić do ojca, pamiętaj!”

Następny dzień. Chwila przed gimnastyką. Inna para. Ona: „Wczoraj zaspałeś na poranny rozruch! To właściwie po co tu przyjechałeś?!” On cicho: „No już daj spokój, przecież jestem…” Ona: „Ale wczoraj cie nie było! Nie było cię!”

I tak każdego dnia: „Ćwicz!” „Ruszaj się!” „Zjedz!” „Za dużo jesz!” „Ciepło ci?” „Zimno ci?” „Załóż szalik!” „Zdejmij kurtkę, bo się zgrzejesz!”

Kobiety! Czy myśmy poszalały? Czy my mamy chłopców na wychowaniu?

Poczekajmy! Dajmy mu pomyśleć! Dajmy mu zrobić po swojemu! A nuż da sobie rade, nie zagłodzi się, nie zginie. Sprawdźmy!

Rozejrzyjmy się i popatrzmy na coś pięknego, odetchnijmy, uśmiechnijmy się w głębi do siebie. Poczujmy brzuch – niech się zatrzęsie od śmiechu: matka odpuściła! Powróciła kobieta odprężona. Akceptująca. Współczująca. Mocna. Rozkosznie radosna. Taka, jaka jest.