Wszystkie wpisy, których autorem jest admin

Brzuchata Bogini

Taka wymiana mailowa między mną i piękną kobietą w ciąży. (Przytaczam za jej zgodą)

Ona pisze tak: „Zabrnęłam w jakieś takie emocjonalne krzako-bajoro; stało się ze mną coś czego nie chcę, nie lubię. Ostatnie tygodnie są ciężkie, bo źle się czuję, a przecież muszę opiekować się jeszcze moją małą córeczką. Więc każdy kolejny dzień to prosty plan: „przetrwać”. Przetrwać obranie ziemniaków i zrobienia obiadu. Przetrwać spacer i plac zabaw. Przetrwać trzylatkowe emocje i moje ciążowe hormony.

A teraz o krzako-bajorze.

Zrozumiałam, że całe moje dorosłe życie żyłam tak, aby nie przypominać mojej mamy – totalnie zależnej od męża psychopaty, praktycznie nigdy nie pracującej, nie mającej nawet pełnego dostępu do jego konta bakowego, niezdolnej do podjęcia inicjatywy, pewnie z powodu nerwicy i depresji. Więc gdy miałam 18 lat zaczęłam pracować, żeby nie brać pieniędzy ojca. Mając 21 lat, studiując na dziennych studiach, byłam w stanie sama sie utrzymać i wynająć mieszkanie. Byłam z siebie dumna, że ja, młoda dwudziestokilkulatka, nie musze nikogo o nic prosić, zarabiam ciężką pracą cztery tysiące na rękę i jestem stanowiącą o sobie kobietą (utrzymywałam jeszcze byłego faceta bez pracy). Gdy miałam 24 lata byłam o krok od wzięcia kredytu i kupienia mieszkania, sama. Potem 5 lat ciężkiej harówy w korporacji, nieprawdopodobnie szybkie awanse, poczucie że jestem taka hej do przodu, taka profesjonalistka, że robię niewiadomo, jaką karierę. Że jestem tak inna od mojej mamy. Potem sama zostałam mamą.

Dzisiaj mam 32 lata i jestem brzuchatą bezrobotną.

Coś w środku mi to podszeptuje i wytyka palcem obślizgłego Goluma. Że powoli zamieniam się dokładnie w moją mamę. Jak to możliwe, że ja coś TAKIEGO do siebie mówię? Taką bzdurę. Takie kłamstwo. Skąd ten wstyd? Skąd to poczucie braku wartości? (i oddzielna kwestia: jaki smutek, że tak podsumowuję moją mamę).

Mój mąż przytula mnie zdziwiony i mówi mi: „Kochana, ja Ciebie nie poznaję. To nie jesteś Ty. TY nigdy nikomu nie musiałaś sie z NICZEGO tłumaczyć. TY znasz swoja wartość.”

Widzę, że te pieniądze, zarabianie kasy to jest jakaś moja obsesja. Że zaszłam w drugą ciążę, kiedy miałam wrócić do pracy i zaczęłam w siebie wątpić. Zaczęłam wierzyć, że to czy zarabiam, czy nie definiuje, czy jestem coś warta, czy nie. A przecież I AM SO MUCH MORE!!!!!!”

To bardzo bliska mi kobieta. Napisałam jej tak:

„W pierwszym odruchu chciałam napisać Ci coś, co by Cię pocieszyło, poprawiło Ci nastrój, jednak… wstrzymałam się… Minęło kilka minut i już wiem, dlaczego czuję taką niemoc w traktowaniu Cię jak biedactwo J. Wiele kobiet w kobiecych grupach i kręgach przez te wszystkie lata mówiło, że takie stany, w jakich teraz jesteś – osłabienie, delikatność, bezbronność, zmęczenie – to cudowne stany świadomości pozwalające oddać się życiu, uznać, że istnieje coś więcej od mojego małego chcę, nie chcę, lubię nie lubię. Wtedy w tej słabości można odnaleźć siłę, paradoksalnie odkryć siłę słabości. Pozwolić innym, żeby o nas zadbali, pozwolić życiu, aby to ono samo zatroszczyło się w najlepszy, najwłaściwszy sposób o całość. Bo ono naprawdę się troszczy! To życie jest takie mądre! Wszystkie energie pragną nam służyć. A może zaburzamy te cudne energie (które tylko czekają, żeby nas wspierać) naszą niezgodą, oporem, buntem, narzekaniem: „Nie tak! Nie tak miało być!” Kobiety mówiły jeszcze, że ten stan niejako rozpuszcza kurtynę między nami a boginią; pozwala poczuć słodycz i delikatność duszy – z tego mozołu przetrwania wyłania się ta esencja… Że w ogóle ciąża to niezwykłe doświadczenie poddania się – niewiele tu dzieje się na naszych warunkach. Poddania, oddania, zaufania. Dopiero z tego miejsca świadomości możemy zobaczyć, że wszystko się układa… Wszystko się układa. Że tak ma być… Właśnie to poddanie, oddanie, zaufanie rozpuszcza meczące myśli, całą tę udrękę w głowie…

A co do pieniędzy: moja starsza przyjaciółka, cudowna, niewykształcona, mądra kobieta, która nigdy nie pracowała poza domem i nie zarabiała „swoich” pieniędzy, kiedyś powiedziała mi, ze pieniądze jej męża to są jej pieniądze, i nigdy nie miała co do tego wątpliwości. To taka inspirująca, prosta, naturalna myśl, prawda?